Pisałam, że młody ma dysleksję? Pisałam. Opinia dostarczona do szkoły, do rąk wychowawczyni we wrześniu, w pierwszym tygodniu nawet. No i luz, przestałam się martwić egzaminem szóstoklasisty, młody się uczy, w opinii zalecenia, no to szukamy odpowiedniego gimnazjum.
W zeszłym tygodniu dziecię wręczyło mi karteczkę, a tam napisane mniej więcej : imię i nazwisko, klasa, numer w dzienniku, w jakiej sali egzamin będzie pisany, drugie imię- brak, poprawiłam, bo ponoć pani kazała dane sprawdzić. Między innymi było coś takiego: dysleksja-brak. Durnam, bo mogłam od razu czepić się, że jak to, ale pomyślałam sobie, że skoro mam poprawić, to poprawię i będzie dobrze. Do głowy mi nie przyszło, że powinnam to sprawdzić. No i dzisiaj dziecko mówi, że pani stwierdziła, że przecież on nie ma dysleksji. Dziecko, jak to moje dziecko, słowem sie nie odezwało, obróciło się na pięcie i poszło. Pani jednak zajrzała do swojej szafki, poszperała, wyciągnęła opinię i powiedziała:
-Przepraszam, faktycznie masz dysleksję słuchową.
No to ja teraz pytam? Po co ja się szarpię, po co wnerwiam, po co męczę dziecko, dlaczego moje dziecko popada w coraz większą frustrację? Bo co? Bo pani zapomniała przekazać innym nauczycielom opinię, ba, zapomniała chyba przeczytać? Te wyrównawcze z matmy, to tez dlatego, że ona sobie zlała? A młody coraz bardziej znerwicowany, bo miało być inaczej? Bo dostał dwóję z fonetyki? Przy takiej dysleksji? No żesz kurwa mać. I co teraz z egzaminem? O ile się orientuję, do komisji taka wiadomość powinna dotrzeć do końca września. I co? Wyrównawcze też... Kamil źle zrozumiał, aha.. Oj, ja się za tydzień przejdę. Sprawdzę, czy pani przyjdzie na wyrównawcze. Dziecko mi marnują. On naprawdę nie musi być super uczniem , nie wymagam jakiegoś specjalnego traktowania, ale miał mieć dostosowania, mają w opinii, jak z nim pracować. Wyć mi się chce, ręce mi opadły. Kuźwa, to my z młodym obydwoje sie męczymy i nie rozumiemy co jest grane, dlaczego jest tak oceniany... A... I jeszcze co. Nie dostaję żadnych sprawdzianów do domu do wglądu, prawa kurwa autorskie. FUCK. Zaufałam szkole...
Napisałam do pani zapytanie na librusie. Nosi mnie
to jest niepoważne, by nie iść słowem dalej ....no ręce opadają....przecież taka opinia to nie papierek do szafki tylko wytyczne do pracy z uczniem....
OdpowiedzUsuńArte, wiesz co mnie w tym momencie wk...? Odpisała mi, że Kamil nie zrozumiał jej żartu. Ciekawe tylko, ze szukała tej opinii przy Kamilu. Mało tego. Kuba , który do tej pory miał u niej same piątki i czwórki, dostał za recytację hymnu, który umiał śpiewająco, 3+. I co ja mam zrobić?
Usuńhm....no to chyba był kiepski żart skoro nie zrozumiał
OdpowiedzUsuńnie wiem....
Z Kubą poczekałabym na kolejną ocenę ...
a w sprawie opinii Kamila poszłabym porozmawiać...a może przy okazji poruszyłabym ocenę Kuby, - kolejny żart?!
Wiesz, jako żem urodzona dyplomatka, to poszłam , pogadałam i załatwiłam. Przede wszystkim dogadałam się, ale i tak nie wierzę w ten "żart", bo młody twierdzi, ze pani na lekcji szukała tej opinii. Poczekam aż sprawa przyschnie i podczas "drzwi otwartych" przelecę się do wszystkich nauczycieli i zapytam, czy są świadomi, że młody jest specyficznym dzieckiem i w opinii maja napisane, jak z nim postępować. Martwi mnie, że Kamil stracił zapał do nauki. Zawsze mu było ciężko, ale chętnie pracował. Ostatnio zaczął się bać szkoły i przestał wierzyć w sukces.
UsuńA Kuba sobie poradzi ;)
Usuń
OdpowiedzUsuńOboje sobie poradzą :)