poniedziałek, 18 listopada 2013

O tym, jak małżonowi wali się świat :)

 Przyjechał małżon na weekend. 
- J mówi, że załatwia pracę w W.
-Ok, to co będziecie pracować teraz w Polsce?
-No, a co, masz coś przeciwko?
-Nie, ale niech Ci powie wcześniej, pracy poszukam.
-A co? Masz zamiar pracować?
-A nie? Będziesz na miejscu, to będziemy się zmieniać przy dzieciach, mogę w końcu iść do pracy.
-Podobno zarobię .... .
-I dobrze, ale nie licz na to, że będę w domu siedzieć, też chcę iść do pracy.
Oj nie po nosie małżonkowi, że chcę pracować. Nawet próbuje mnie straszyć, ze będzie chłopaków "ustawiać". Niech ustawia, odpocznę sobie, tylko niech nie zapomni odrobić z nimi lekcji, zaprowadzić na angielski, harcerstwo, Starszego na terapię, iść na wywiadówki (może w końcu pozna wychowawczynie chłopaków i wzajemnie). Umowa była, że on wyjeżdża, a ja rezygnuję z pracy, teraz już nie będzie takiej potrzeby, to wracam. Chyba za bardzo się przyzwyczaił, że przyjeżdża do domu i nic nie musi. Koniec, nie ma tak.

I na koniec:
-Kurcze, zapomniałam kawy kupić.
-Widocznie nie musisz pic kawy, skoro o niej zapominasz, możesz rzucić.
-I co jeszcze? Faje rzuciłam, kawę mam rzucić... Uważaj, żebyś nie był następny ;)
 

1 komentarz: