poniedziałek, 22 września 2014

  Poszło dziecię do gimnazjum sportowego do klasy z piłką ręczną. Siłą rzeczy zapisałam go również do klubu piłki ręcznej. Zresztą przed wakacjami też trochę pochodził na treningi, bo chciałam, żeby poznał kolegów z nowej klasy i podciągnął się w grze, żeby nie odstawał od innych za bardzo. O szkole za chwilkę.
     Dziecko należy do klubu, oraz chodzi do klasy sportowej, więc trzeba dziecku zrobić badania. Dostałam od trenera kartę i polecenie, żeby przebadać Młodego do piątego października, bo zaczyna sie liga. Ok. Powędrowałam do ośrodka zdrowia i jęłam dowiadywać się, na kiedy mogę dziecko zarejestrować. Ha ! I tu zaczęły się schody. Panie w rejestracji "nic nie wiedzą na ten temat" i kazały iść do zabiegowego. W zabiegowym "nie ma pani, która tym się zajmuje, a tak w ogóle, to już limity im się skończyły" (kurna, początek września dopiero). Dostałam numer telefonu oraz polecenie rejestracji telefonicznej. Ok. W między czasie spotkałam się z trenerem i ten przykazał mi, żeby nie dać się zbyć. Dziecko napaliło sie na zawody, pilnie trenuje i co? Zadzwoniłam i pani, nawiasem mówiąc bardzo nieuprzejma, powiedziała, że limity się skończyły, mogę przebadać dziecko po nowym roku dopiero. No to jak on ma trenować? To nie jest zwykły w-f, to są intensywne treningi 10 godzin lekcyjnych w szkole tygodniowo plus trzy razy w tygodniu 1,5 godziny wieczorem. Poza tym ja pytam gdzie są moje pieniądze, które pobierają mi co miesiąc z pensji? Dlaczego już nie ma limitów, skoro w tym roku byłam z dzieckiem tylko raz u lekarza na obowiązkowych szczepieniach? Ani ja nie choruję (nie korzystam), ani mąż (też nie korzysta), ani dzieci.. To kto mnie okrada? Dlaczego płacąc regularnie co miesiąc, ja i mój małżonek, nie możemy przebadać jednego dziecka raz w roku? Jak to jest? Dlaczego pieniądze każdego, kto płaci składki, nie są wpłacane na indywidualne konto? Nie można tak zrobić? Niech sobie wtedy ściągają kasę z mojego konta, a jak skończy się MÓJ limit, to będę wiedziała, że to JA, za SIEBIE muszę dopłacić... A tak co? Nie korzystam i jeszcze muszę iść prywatnie, bo "limity się skończyły".
  Dobra, bo mnie poniesie i jeszcze jakiś wrzodów dostanę. Szkoła mojego Starszego dziecięcia... No, na razie jesteśmy zadowoleni. Dziecko chętnie chodzi do szkoły, nie może się doczekać, jakie atrakcje będą na niego czekały... Tak, atrakcje, ta szkoła jest atrakcyjna dla dzieci, śmiem twierdzić, że ta szkoła jest dla dzieci, a nie dzieci dla szkoły. Mają pokój wyciszeń, a właściwie mieszkanko z trzema pokojami, kuchnią i łazienką. Dzieci mogą tam odpocząć, zjeść, wziąć prysznic, pograć na komputerze, odrobić lekcje, zdrzemnąć się. Ruszył "Klub kuchcika", gdzie dzieci uczą się piec i gotować. Mogą sobie też zjeść, lub zabrać posiłek do domu, jeśli jest taka potrzeba. Dzieciaki są wolontariuszami, pomagają w domu dziennego pobytu dla starszych ludzi, wydają posiłki, dotrzymują towarzystwa. Ogólnie na razie przeważnie pozytywy. Zobaczymy, co będzie dalej.