Byłam w piątym miesiącu ciąży, gdy mój zakład pracy splajtował. W sumie szczęście w nieszczęściu. Zgłosiłam się do ZUS, gdyż powinni mi płacić zasiłek chorobowy. Fajnie, myślałam, że to się odbędzie raz dwa.... O święta naiwności. Teraz już się z tego śmieję, ale wtedy... Po pierwsze musiałam iść do urzędu pracy, żeby wziąć zaświadczenie, że pracy dla mnie nie mają (!). No dobra, zlazłam z czwartego piętra ZUS, poszłam do pośredniaka, odstałam swoje, a jakże, tam nie ma zmiłuj się, w ciąży, nie w ciąży, swoje odsiedzieć musisz. Pani w urzędzie prawie popukała się w głowę, gdy usłyszała, z czym do niej przychodzę, ale zaświadczenie dała. Wróciłam do ZUS, pani stwierdziła, że to już wszystko i mogę się oddalić. Po tygodniu dostałam pismo z ZUS, że mam się zgłosić do nich i to jak najszybciej. Zgłosiłam się. Okazało się, że brakło jakiegoś papierka, czy podpisu... Ok. Załatwiłam i to. Wróciłam do domu. Za jakiś czas znowu dostałam pismo, że mam się natychmiast zgłosić. Wiecie co? Byłam w ciąży, mąż tylko pracował, odprawy z pracy nie dostałam, a Przez dwa miesiące latałam co chwilę do ZUS i w tym czasie nie otrzymywałam świadczeń. Mogłam zdechnąć z głodu, a nikogo to nie obchodziło. To było 10 lat temu. Myślałam, że coś się zmieniło, ale się myliłam.
Kolega założył firmę. Miał świadczyć usługi na terenie Polski i krajów Unii Europejskiej. Księgowa sformułowała mu umowę, że będzie świadczył usługi na terenie Polski i jakiegoś tam drugiego kraju. Mieli wątpliwości, bo tam była właśnie jakaś różnica w ZUSie do płacenia, no to skierowali swe kroki do odpowiedniej instytucji, żeby się upewnić. W swojej jakże wielkiej naiwności i ufności uwierzyli, że tam siedzą osoby kompetentne. Pani, z którą rozmawiali, stwierdziła, że umowy są ok i mogą spokojnie działać. Minął rok. Kolega dostał pisemko, że ZUSowi coś tam nie pasuje i życzy sobie skontrolować kilka spraw. No ok. Co tam mogło być nie tak, przecież był, pytał się, było wszystko w porządku. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że jednak te umowy były źle skonstruowane, powinien więcej ZUSowi oddać, a tak w ogóle trzeba zapłacić okropnie dużą karę. Zrujnowany kolega firmę zamknął, ludzi pozwalniał i zaczął się odwoływać. Nic to jednak nie dało. Karę zapłacić trzeba, a pani, która wprowadziła kolegę w błąd nadal pracuje w ZUSie na tym samym stanowisku...
Kolega założył firmę. Miał świadczyć usługi na terenie Polski i krajów Unii Europejskiej. Księgowa sformułowała mu umowę, że będzie świadczył usługi na terenie Polski i jakiegoś tam drugiego kraju. Mieli wątpliwości, bo tam była właśnie jakaś różnica w ZUSie do płacenia, no to skierowali swe kroki do odpowiedniej instytucji, żeby się upewnić. W swojej jakże wielkiej naiwności i ufności uwierzyli, że tam siedzą osoby kompetentne. Pani, z którą rozmawiali, stwierdziła, że umowy są ok i mogą spokojnie działać. Minął rok. Kolega dostał pisemko, że ZUSowi coś tam nie pasuje i życzy sobie skontrolować kilka spraw. No ok. Co tam mogło być nie tak, przecież był, pytał się, było wszystko w porządku. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że jednak te umowy były źle skonstruowane, powinien więcej ZUSowi oddać, a tak w ogóle trzeba zapłacić okropnie dużą karę. Zrujnowany kolega firmę zamknął, ludzi pozwalniał i zaczął się odwoływać. Nic to jednak nie dało. Karę zapłacić trzeba, a pani, która wprowadziła kolegę w błąd nadal pracuje w ZUSie na tym samym stanowisku...