piątek, 23 sierpnia 2013

 Mój mąż ma katar... Już nie wiem, czy mam się z niego śmiać, czy płakać nad nim. A na dodatek chyba mu się naraziłam, bo mu wyrąbałam, że zachowuje się jak dziecko i żeby nie przesadzał. Ale kurcze... Buahahaha... No nie mogę... Jak on chodzi, jak siąpie nosem, jak wzdycha, stęka... Teatr :D Jestem nieczułą zołzą. Rozśmiesza mnie mój "chory" mąż. Chociaż jakby mnie nie śmieszył, to musiałabym go uśpić, żeby się nie męczył. A na dodatek chyba nici z seksu wieczorem, bo pan mąż ma katar. Hahahahaha. Już nie będę się rozwodzić nad tym, ze jak ja jestem chora... No ale mężczyźni chorują bardziej. Od małego. Nawet przy ząbkowaniu histeryzują. Macho hahahahaha :D Jedno jest fajne. Oddaje mi swoje jedzenie, bo on "nie czuje smaku". Głowa go boli, to nie podejrzewam go o perfidię i celowe przekazanie mi swoich zarazków. Chociaż ja przeżyję, ważne żeby mi dzieci nie zaraził, bo to też faceci :D

środa, 21 sierpnia 2013

 Wrrr. Zbliża się rozpoczęcie roku szkolnego i zaczynają się nerwy i stresy. W poradni "zaproponowano" mi dla Kamila terapię matematyczną. Już w czerwcu w sekretariacie panie coś przebąkiwały, że nie wiadomo, co będzie z tą terapią, bo moje dziecię "starawe". Potraktowałam to jako żart i przyjęłam do wiadomości, że końcem sierpnia mam się dowiadywać. Dzwoniłam dzisiaj. I co ? Ano to, że mam się dowiedzieć w drugim tygodniu września ale chyba i tak nie będzie terapii matematycznej. No i fajnie. Na szkołę nie mam co liczyć i dalej muszę sama sobie radzić. Wsparcie mam jak nie wiem co. Czuję już nie tylko złość, jestem wściekła i bezradna. Nie mam wykształcenia pedagogicznego, staram się jak mogę ale mam dosyć. Robię doświadczenia na swoim prywatnym dziecku, bo nikt nie chce mnie pokierować na właściwy tor.

niedziela, 11 sierpnia 2013

 Poszłam pracować na zastępstwo podczas urlopów. Pracuję w sklepie mięsnym. Teraz tak, wydam oświadczenie:

                                 Oświadczam

  Pracuję w sklepie i uwierzcie mi ludzie, nie jestem zwyrodniałym przestępcą czyhającym na Wasze życie. Nie jest moim celem trucie i oszukiwanie społeczeństwa. Nie jestem też spowiednikiem, psychologiem, workiem treningowym i buforem. Naprawdę nie interesuje mnie Wasze dziecko, kot, pies itd. Nie interesują mnie Wasze choroby, sytuacja materialna, dla kogo co kupujecie itd. Nie mam zamiaru się z Wami zaprzyjaźniać. Nie jestem tępą idiotką i nieukiem. Mam swoje życie i nie zamierzam się Wam z niego spowiadać. Nie będę zgadywać, co Wam może smakować i ile tego potrzebujecie. Parę plasterków... nie mam pojęcia ile to według Was jest. Ze dwie , trzy kiełbasy... cholera jasna, to dwie, czy trzy?  Też mam czasami zły humor, a mimo wszystko jestem dla Was miła. Myjcie się, nie podawajcie mi drobnych na dłoni, a jeśli już musicie to... myjcie się proszę. Jestem dla Was bardzo łagodna w tym oświadczeniu, bo pracuję w tym sklepie tylko przez chwilę i serio mam Was w nosie. Aha, jeszcze jedno. Im jesteście milsi, tym świeższy towar dostajecie ;) 
P.S. Nie wezmę Waszego niegrzecznego dziecka.