piątek, 23 sierpnia 2013

 Mój mąż ma katar... Już nie wiem, czy mam się z niego śmiać, czy płakać nad nim. A na dodatek chyba mu się naraziłam, bo mu wyrąbałam, że zachowuje się jak dziecko i żeby nie przesadzał. Ale kurcze... Buahahaha... No nie mogę... Jak on chodzi, jak siąpie nosem, jak wzdycha, stęka... Teatr :D Jestem nieczułą zołzą. Rozśmiesza mnie mój "chory" mąż. Chociaż jakby mnie nie śmieszył, to musiałabym go uśpić, żeby się nie męczył. A na dodatek chyba nici z seksu wieczorem, bo pan mąż ma katar. Hahahahaha. Już nie będę się rozwodzić nad tym, ze jak ja jestem chora... No ale mężczyźni chorują bardziej. Od małego. Nawet przy ząbkowaniu histeryzują. Macho hahahahaha :D Jedno jest fajne. Oddaje mi swoje jedzenie, bo on "nie czuje smaku". Głowa go boli, to nie podejrzewam go o perfidię i celowe przekazanie mi swoich zarazków. Chociaż ja przeżyję, ważne żeby mi dzieci nie zaraził, bo to też faceci :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz