wtorek, 15 października 2013

 Przeraża mnie szkoła, choć już do niej nie chodzę, wystarczy że dzieci chodzą. Co mam powiedzieć? Namawiają sześciolatki do pójścia do szkoły, a raczej namawiają rodziców sześciolatków. Kuźwa, a może by tak ktoś się wziął, za nauczycieli klas 4-6, na razie tylko ich obsmaruję, bo ich znam. Zarówno moje dziecię "prawidłowy " czwartoklasista, jak i dziecię mej siostry, teraz już dziewięciolatek, ale niegdyś nagabywany sześciolatek, musi przestawić się i dostosować się do nauczycieli, bo oni, mimo że starsi, nie potrafią dostosować się do dzieci. Pomijając kartkówki, sprawdziany itd. Pomijając to, że mój dzieciak ma już , na początku października, 9 ocen z j. angielskiego. Da się chyba przeżyć, zwłaszcza, że moje dziecko poszło do szkółki jako siedmiolatek. Ale zabiła mnie pani od w-f, która uczy moją siostrzenicę (125 cm wzrostu i w sierpniu skończyła 9 lat), która wstawiła jej tróję za rzut do kosza , koszmar jakiś. Jak tak można. Niech się Ci nauczyciele zastanowią, co czynią. Kuźwa, tutaj nic nie da reforma, bo tu nie ma co reformować. Tu trzeba dokładnie wszystko zaorać, uklepać i zacząć pracę u podstaw, jak chyba w pozytywiźmie. Też  potrzeba nam Siłaczek, Judymów, szklanych domów itd. Mam naprawdę czasami ochotę pierdyknąć jakimś granatem w sam środeczek tego chorego systemu. Jak nie kartkówka, to sprawdzian, jak nie sprawdzian, to pytanko, no żesz... A kiedy jest czas na naukę? Na jakieś powtórki? No do cholery jasnej co to ma być? Odfajkować i dalej, dalej, dalej? Jak sobie nie radzisz, to odpadasz albo niech Ci rodzice pomogą, bo w końcu co oni maja do roboty? Chcieli dzieci, to nich się poczuwają i niech sobie w końcu uświadomią, że nie ma lekko.
  Przed chwilą zadzwoniło moje starsze dziecię, że znowu ma kartkówkę z matematyki. Koszmar jakiś. On już ma dosyć, znowu przestaje w siebie wierzyć. Twierdzi, że ma już z 5 jedynek z matematyki. Ja tego nie wiem, pewnie oceny w librusie pojawią się dopiero przed "drzwiami otwartymi" i wtedy będziemy latać, oglądać sprawdziany i kartkówki i poprawiać, poprawiać, poprawiać. Muszę chyba pójść i "podziękować" tej pani, która zlikwidowała sobie okienko i dzięki temu moje dziecko nie ma szans chodzić na wyrównawcze z matmy. Pomacham jej ocenami przed nosem, bo w zeszłym roku  była znaczna poprawa, a teraz mamy regres. Uczymy się i co z tego? Muszę robić z nim to, co mamy na bieżąco, nie mam czasu na utrwalanie. Co ja mam zrobić? 
  Swoją drogą to chore, że nie mogę zostawić dzieciaka w domu, gdy ma "tylko" kaszel, bo później nie nadrobi. Ja mu tego nie wytłumaczę, tak jak nauczyciel. Nie może opuścić lekcji, bo w szkole nikt nie będzie tego powtarzał. Mają określoną liczbę godzin na dany temat (zazwyczaj jedną) i nie ma czasu na utrwalanie, powtarzanie, cofanie się, jak ktoś nie "załapał" to niech sobie chodzi na korepetycje. Coraz częściej zastanawiam się nad nauczaniem domowym, przynajmniej starszego. Uczyłabym się z nim w jego tempie, bez stresu.... I tak wszystkiego jeszcze raz uczę się z nim w domu, jeszcze raz mu tłumaczę, czytam, opowiadam... Mam nadzieję, że w gimnazjum i w liceum też będę w stanie mu pomagać, bo chyba w tym jego siła i dzięki temu jakoś mu idzie w tej szkole. Okupione to jest moim i jego stresem, czasem frustracją ale chyba dajemy radę... jeszcze.

4 komentarze:

  1. szkoła nie liczy się z uczniem - jest kucie, odfajkowanie, nie ma wzbudzania milości do jakiegos przedmiotu, to katorga, choć powinno być zabawą,zabawą w odkrywanie ....niestety, chyba coraz bardziej przychylam się, że nauczycielami zostają nie ludzie z pasją, ale ci, którym w zyciu coś nie wyszło....bo przecież wystarczy zmienić swój stosunek do przedmiotu, tak by dzieciakom otworzyć serce oi oczy, wzbudzić pasję...bo bycie nauczycielem to jak bhycie mistrzem - "chodź, pokażę ci drogę ...." misja a nie frustracja :D

    OdpowiedzUsuń
  2. i tak sobie myślę, że nawet jak trafiają się fajni nauczyciele, a tacy też są - to zabija wszystko program, który muszą przerobić - a w ramach programowych raczej nie ma miejsca na powtórki dla uczniów - trzeba gnać...bo program trzeba zrobić, wpisać, by nie tłumaczyć się z nie przerobionego materiału

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak. Tylko ja pytam, czy szkoła nie może zrobić jakiegoś programu autorskiego? I zaznaczam do 1-3 nie mam zastrzeżeń, chociaż program tam też jest do bani ale nauczyciele mają chyba intuicję. W starszych klasach zaczyna się problem, a największym problemem jest przepaść pomiędzy podstawą programową 1-3, a 4-6. Wyżej się nie wypowiadam, bo jeszcze nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. może i mogłaby, tylko nauczyciel chciałby kasę -za program i zajęcia albo same zajęcia , a wiesz jak jest - nikt nie chce płacić i dlatego tak na dzień dzisiejszy szkoła wygląda, a nauczyciel za free też nie będzie robił, i słusznie

    po prostu szkoła nie ma odpowiedniego dofinansowania, a co jak co - kasę dla młodych warto wydawać, bo jest to najlepsza inwestycja

    OdpowiedzUsuń