poniedziałek, 4 listopada 2013

Teściowa atakuje :D

W sobotę przyszła teściowa. Fajnie, tylko dlaczego ona uważa, że najlepsza pora na odwiedziny, to godzina 19 ? Przyniosła po piwku, małżon zaprotestował, powiedział, że do jednego nie siada, ale że to jego mama, musiał nam towarzyszyć. Teściowa nie wytrzymała i przygadała mi, ze Rafała nie zaciągam za uszy do niej. Ale jak subtelnie to zrobiła :D  Buahahahaha Najpierw stwierdziła, że do córki, do której zresztą wylatuje niedługo, już powiedziała, że synuś jej nie odwiedza, że ona nie wie, co się u nas dzieje no i, że Rafał w ogóle sie nie interesuje, czy ona jeszcze żyje. Buahahaha Oczywiście moja reakcja była natychmiastowa, bo wiem, że to się tak zaczyna, nie dam się i już. Usłyszała ode mnie, że zauważyłabym, jakby nie żyła, bo przechodzę koło jej domu codziennie i kontroluję na odległość, co się u niej dzieje, a poza tym zauważyłabym klepsydrę. Może to nieładnie z mojej strony ale kuźwa, jak sobie syna wychowała, tak ma. Swego czasu sama sobie zasłuzyła na takie traktowanie, a poza tym, jak jej pyskuję, to ona chyba się trochę boi i nie śmie jeździć mi po głowie. Dobra, przełknęła to jakoś ale nie dała za wygraną. Po jakimś czasie stwierdziła:
- Nie wiem, ja żyłam z moją teściową, jak pies z kotem, nie lubiłyśmy się ale zawsze namawiałam ojca, żeby ją odwiedził, tylko on nigdy nie czuł potrzeby.
O Ty, pomyślałam sobie i niewiele myśląc wypaliłam:
-Widocznie Rafał też nie czuje potrzeby, chłopców się wychowuje dla świata. Ile razy słyszałam od niego, gdy szliśmy do mamy "Tylko nie siedzimy długo. Nie pij kawy". Ja jestem częściej niż on, nawet pieniądze za garaż każe mi zanosić, dopiero jak on wyjedzie.
Oczywiście powiedziałam to ze śmiechem ale kuźwa nie dam się. Już raz było tak. Wszystkiemu ja byłam winna, bo za niego nie załatwiłam, nie poszłam, nie zadzwoniłam, nie znalazłam mu pracy... W końcu nie jestem jego mamą, tylko żoną i nie obiecywałam, że będę go niańczyć.


Buahahahah ale Pan Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy. Dostałam po nosie. W niedzielę, jak już Rafał pojechał, zostawiłam chłopaków w domu i wyskoczyłam do sklepu, bo brakło mleka. Po drodze gadałam przez telefon z siorką, a w tym czasie mały terrorysta próbował się dodzwonić do mnie, bo jak to, już 15 minut mnie nie ma. Nooo, nie odebrałam. Za chwilę dzwoni teściowa do mnie. Kuźwa, ten diabeł do niej zadzwonił, że poszłam do sklepu i on nie może się do mnie dodzwonić. Rozważam opcję, czy następnym razem nie zapakować go mężowi do walizy i pozbyć się "kleszcza" terrorysty chociaż na chwilę.

Buahahahaha

3 komentarze:

  1. A teściowa sobie od razu pomyślała: synuś wyjechał to synowa pepla przez telefon pewnie z jakimś rodzjem męskim :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha i tego sie obawiam, zwłaszcza że nie bardzo za mną przepada :D

    OdpowiedzUsuń