sobota, 21 grudnia 2013

Szał

Ja tam nie wiem co jest. Jak jestem w domu, tu machnę szmatka, tu miotnę miotełką, to mam nastrój świąteczny, sielski, anielski, kocham świat, jestem życzliwa, dni przedświąteczne są cudne. Gdy idę na zakupy, rodzina się domaga jedzenia i nie obchodzi ich moja fobia, wychodzi ze mnie Potwór. Z miłą chęcią rozdawałabym razy na lewo i prawo. Panią, która wjechała we mnie wózkiem sklepowym, bo się zagapiła na półki, z miłą chęcią zadusiłabym gołymi rękami. Pan , który uderzył mnie koszyczkiem w plecy, zerwałby bejsbolem. Nawet dziecko, które nikczemnie mnie zdeptało, oberwałoby z kolanka. Ci, którzy patrzą w drzwi od "rozbioru" w Intermarche, to nawet chyba w kościele nie są tak skupieni. Mięsa nie ma, do wędlin kilometrowe kolejki, jedna pani odpycha mnie od ziemniaków, sięga mi pod ramieniem, druga kładzie mi się na plecach i nad moja głową łapie grzybki suszone... Ja się pytam ile ludzi mieszka w moim mieście? Ile oni zeżrą na te święta? Dlaczego te kolejki się nie kończą? Dlaczego moja rodzina nie może żyć na wodzie z kranu? Chociaż przez kilka dni?

4 komentarze:

  1. Doskonale Cię rozumiem. Nie cierpię tych przedświątecznych zakupów, drażnia mnie i prowokują do jakiegoś niecnego czynu. Staram się robić zakupy najwcześniej jak się da i o takich porach kiedy większość ludzi jest w pracy. A i tak nie unikam kolejek i rozgardiaszu sklepowego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zazwyczaj robię zakupy pod koniec dnia, wtedy nie ma kolejek. Niestety pewnych artykułów spożywczych już wtedy brak, więc muszę czasami się nagiąć i iść wcześniej, a to boli ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj boli, boli. Jest na to rada, na ten ból - kup sobie nowe buty albo kieckę jakąś i przestanie boleć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie trafiłeś, wolałabym dobrą książkę, ale w księgarni też kolejki były ;) Jak mam sobie ciucha kupić, to dopiero jest ból :D

      Usuń