niedziela, 8 grudnia 2013

Wspomnieniowo

Moje młodsze dziecię, gdy zdało do trzeciej klasy zażądało, żeby je wysłać na kolonie do Sztutowa. Się wzięłam przerażona, że jak to tak, takie małe, a chce gdzieś jechać sobie precz, więc jęłam wyjaśniać dziecięciu swemu, że jak już zapłacę za kolonie, to już mus, mogiła i trzeba jechać. Dziecię, nieodrodny syn ojca swego, zaparło się jak cielę, osioł, i co tam jeszcze upartego w naturze żyje i koniec. Jedzie. Z duszą na ramieniu zaczęłam załatwiać, zerkając raz po raz na dziecko, że może jeszcze, że może nie chce, że może jednak raczy się rozmyślić i zaoszczędzi matce swej jedynej cierpień i bólu rozstania.
Nastał jednak wreszcie wieczór ten ostateczny i dziecię wsiadło niepewnie do autokaru. I ojciec jego jedyny z Austrii przyjechał i zdążył się ze Stworkiem pożegnać.
Rano, koło dziesiątej dziecko zadzwoniło, że dojechali i idą się rozpakowywać. Organizator nie łgał, do wieczora była cisza, bo dziecko czasu nie miało dryndolić do rodziców. Ale wieczorem... Zaczęło się. Dziecko dzwoniło, że się boi spać, że mamo, że jak to, że weź wreszcie poczytaj. Wzięłam "Dzieci z Bullerbyn" i czytać zaczęłam, aż dziecię pełne wrażeń zasnęło. Ufff. Też poszłam spać. Druga w nocy. Budzi mnie telefon i słyszę Młodszego:
-Mamoooo, pić.
No żesz zwariowało me dziecko. Co mam zrobić? Tylko spokojnie. Poradziłam, żeby wziął kubeczek i skorzystał z tego, że łazienkę w pokoju ma i niech sobie pójdzie i wody naleje, a jutro niech nie zapomni zakupić sobie czegoś i przy łóżku postawi.
- Dobra, poczekaj - zaszemrało w słuchawce. 
Dobra, czekałam aż Młody wrócił i zażądał dalszego czytania.  Czytałam posłusznie, bo dziecko pierwszy raz poza domem śpi i to tak daleko, to niech ma poczucie, że może na mnie liczyć. Zasnęło wreszcie i do rana był spokój. 15 godzina nastała i telefon znów zadzwonił i słyszę, że dziecię me wyje, jakby mu krzywdę zrobili, bo pani powiedziała, że po ciszy telefon zabiera i nie ma dzwonienia do rodziców. W duszy pani jęłam dziękować, a dziecku tłumaczyć, że nie będzie tak źle, że będzie zmęczony i szybko zaśnie, a teraz niech się bawi, nad morze pójdą zapewne, basen mają w ośrodku. Niech korzysta i nie martwi się na zapas.  
Nadszedł wieczór i dziecko me zadzwoniło... Jak to?  Przecież miał już po nocach nie dzwonić, miałam spokojnie spać w nocy, a nie książki Potworowi czytać.  No i dziecko chichocząc oświeciło mnie, ze tylko on dostał telefon, bo łaził za panią i jęczał, aż w końcu uległa. Od tego momentu bać się przestałam o Łotra, bo widzę, że bardziej martwić powinnam się o zdrowie psychiczne otoczenia. Znowu czytanie...
Następnego dnia nic nie zakłóciło spokoju dziecięciu memu i w końcu poopowiadał trochę. Nie, w morzu się nie kąpał i nie będzie, bo morze jest wielkie, brzegu nie widać, a różnie to bywa, jeszcze się utopi i co? Przyznałam dziecku słuszność, tym bardziej przestałam się martwić i zakończyłam rozmowę. 
Wieczorem telefonu nie było. Dopiero w porze ciszy poobiedniej dziecię zadzwoniło oburzone, że pani mu "zajumała" telefon, a potem podstępnie się przed nim schowała i nie mógł jej zamęczyć.  
Od tej pory miałam spokój. 
Dzwonił tylko po obiedzie i opowiadał.
A to koń zasnął, jak na nim jeździł.
A to czyścił konia, a ten kupę zrobił. 
A to inny koń chciał wybić zęby temu, na którym jechał Młody. 
Było tego. Miał przygód od groma i ciut i nawet całkiem zadowolony był.
Kiedy przyszło do powrotu... Buahahaha. Według niego, powinnam cały dzień stać w miejscu, do którego mieli dojechać i czekać na niego. A w jaką panikę wpadł, bo pieniądze mu się skończyły w telefonie i nie będzie mógł matki męczyć, żeby na pewno była o tej i o tej na miejscu i żeby nie zapomniała go odebrać :D 
Telefon doładowałam, dziecię odebrałam i na razie z koloniami jest spokój. Pojechał, dotknął, zobaczył i na razie więcej nie chce. Fajnie było, ale daleko :D

6 komentarzy:

  1. przuznaję - super koleś :)))
    naprawdę, szkoda, że nie widziałaś jak brechtam :))))
    a z tym koniem pojechałaś aahahahahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ja pojechałam,tylko koń. Żałuj, że nie słyszałaś, jak Młody do mnie dzwonił i opowiadał. Nie wierzyłam, że na jedno dziecko może przypadać tyle zabawnych zdarzeń. :)

      Usuń
  2. Nie wiem w jakim wieku masz synów ale chyba jakoś bardzo młodzi muszą byś skoro Ty też młoda (no bo przecież musisz być młodziudka skoro Frani nie pamiętasz :P ) ale z całą pewnością poradzą sobie w życiu.

    ps biedna ta opiekunka, cały turnus ukrywać sie przed młodszym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Buahahaha, zemsta jest słodka, co? A opiekunka... Nareszcie dziecię me trafiło na godnego przeciwnika. ;)

    OdpowiedzUsuń