wtorek, 7 stycznia 2014

"Ten Obcy" znowu obcy

                      Czyli o lekturach słów kilka

 Zastanawia mnie, po co dzieci czytają lektury? Jaki cel przyświecał ministerstwu, że akurat te pozycje wybrało i uznało, że dzieci będą szczęśliwe czytając niektóre stare gnioty.
 Uwielbiam czytać, zawsze lubiłam, ale zarówno kiedyś, jak i dziś uważam, że do niektórych książek trzeba dorosnąć, niektóre niekoniecznie czytać, a skoro ktoś chce nauczyć/przekonać dzieci do czytania, to niech może wybiera lektury używając mózgu, a może nawet samemu je czytając? Może trzeba by przetestować, ewentualnie zainteresować się, czy akurat te, a nie inne książki będą odpowiednie do wieku, zainteresowań, płci (ach ten gender) i czasów, w których żyją dzisiejsi młodzi czytelnicy? Już słyszę te głosy, że najlepiej jakby dzieci wcale nie czytały, może wcale od nich tego nie wymagać, ewentualnie niech czytają tylko komiksy i to koniecznie te, w których mało jest tekstu w "dymkach".  Otóż nie. Niech czytają, ba, powinni czytać. Uznaję też fakt, że są takie książki, które trzeba przeczytać i koniec. Nie ma zmiłuj się. Ale reszta? Tak trudno co jakiś czas przeczytać te lektury i uaktualnić ich spis? Powyrzucać co starsze i mniej zrozumiałe dla dzieciaków, a powtykać takie bardziej na czasie? Dlaczego lektury muszą już kolejne pokolenie napawać obrzydzeniem, doprowadzać do nerwowych drgawek i wysypki?
 Starsze me dziecko na początku roku szkolnego przyniosło spis lektur do domu i nawet byłam zachwycona wyborem. Naprawdę. Znalazł się tam "Hobbit", "Nawiedzony dom" i moja ulubiona niegdyś lektura "Ten Obcy". Tak się złożyło, że akurat na "po świętach" Starszy miał przeczytać tę ostatnia książkę. Dysleksja, dysleksją, ale czasu aż nadto, siadaj synu i czytaj po trochę codziennie. No i siadło dziecko i czyta, czyta, czyta... Za jakąś godzinę przychodzi do mnie i mówi, że książka nudna, a tak w ogóle, to on nic z tego nie rozumie. Jak to? Co to ma znaczyć? Złapałam za książkę i zaczęłam mu czytać, bo przecież trzeba... No i faktycznie... Subtelna, piękna, nieśmiała miłość pomiędzy Ulą, a Zenkiem, która mnie zachwycała, dla mojego dwunastolatka była zupełnie niezrozumiała. Wytłumaczenie dlaczego mama małego Grzesika nie chciała pożyczyć roweru bez zastawu i dlaczego zegarek kiedyś był tak samo cenny, jak rower było jeszcze do przejścia i potraktowałam to jako ciekawostkę. Co to fajerka? Wytłumaczyłam. Scena gdy Zenek ratuje dziecko? Kiepsko było. Jak wyglądał "wózek warzywny", który ciągnął koń? Dlaczego ta scena, tak niegdyś dla nas dramatyczna, teraz jest nie do wyobrażenia sobie przez moje dziecię? A słownictwo? "Zenek patrzał"... Mamo? Dlaczego patrzał? Coś źle czytasz? "Matka Pestki ściągała swetr"... Ludzie! Ogarnijcie się! Wiem, że ta książka dostała nagrodę, jako super współczesna książka, czy coś w tym stylu, ale to było w latach sześćdziesiątych ubiegłego stulecia.
Ja przeczytałam książkę z zaciekawieniem i nostalgią. Moje dziecko miało dosyć, a nie jest ograniczone. Czytaliśmy już stare książki i nie było problemu, ale były to książki, które wybrałam stosownie do jego wieku i upodobań.

4 komentarze:

  1. Sądzę, że niektóre lektury nie są odpowiednio dobrane, co do wieku uczniów

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten obcy - pamiętam, była to jedna z lektur do strawienia :)

    o rany, to przede mną czai się piekło systemu edukacyjnego - :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, nie długo nie tylko ja, będę marudzić na szkołę ;) Kubek czytał "Pinokia" ostatnio. Stwierdził, że Pinokio to debil :D

      Usuń